Nowy Jork drugi rok z rzędu porzucił legalizację marihuany – ale to nie powstrzymuje nowojorczyków przed paleniem jej dużej ilości. Badanie z 2019 roku wykazało, że 1,3 miliona nowojorczyków zgłosiło używanie konopi indyjskich w poprzednim roku, a konsumpcja wzrosła jeszcze bardziej podczas pandemii koronawirusa.
Dla wielu osób żyjących w środku pandemii marihuana jest niezbędna.
„Gdybym mogła teraz mieszkać w swoim bongo, zrobiłabym to” – mówi Caroline, która codziennie pali marihuanę i mieszka w West Village.
„Na mojej ulicy znajduje się kostnica z chłodniami. Codziennie przybywa wiele nowych ciał. Zioło utrzymuje mnie przy zdrowych zmysłach”.
Według czarnorynkowych sprzedawców cannabis, biznes podczas COVID-19 doznał ogromnego ożywienia. Transakcje są przeprowadzane w maskach i rękawiczkach lub za pośrednictwem skrzynki pocztowej: klienci zostawiają kopertę z gotówką, ufając swojemu dostawcy.
Pewien diler, Larry, mówi, że jego interes kręci się naprawdę dobrze, ponieważ jego nowojorscy klienci z radością płacą mu napiwki za dostarczanie wysokiej jakości marihuany prosto pod ich drzwi.
Larry pracuje w Bronksie, ale zaczął uprawiać marihuanę w latach 90., na strychu nad pizzerią w centrum Manhattanu, wykorzystując zapach pochodzący z restauracji, aby ukryć zapach swoich kwitnących roślin. Mówi, że w tamtym czasie był w stanie sprzedać funt popularnej odmiany, takiej jak Strawberry Cough za 6000 dolarów.
Obecnie czarny rynek jest zalewany dobrą, tanią marihuaną pochodzącą ze stanów z legalnym cannabis, a ceny marihuany spadły do mniej niż 2000 dolarów za funt. Pomimo nasycenia rynku, aktualny kurs ćwierć uncji nie zmienił się podczas COVID-19 i wynosi tyle samo co wcześniej: 100 dolarów.
Larry utrzymuje się na powierzchni, obsługując lojalną grupę klientów, którzy są gotowi zapłacić najwyższą cenę za marihuanę wysokiej jakości.
Robi obchód motocyklem i jako dodatkowy środek ostrożności podczas COVID-19, zostawia produkt przy drzwiach, używając przy tym rękawiczek i maski.
„Mogę zażądać nawet 400 dolarów za uncję marihuany” – mówi.
„Moi klienci to jak moja rodzina. Obsługuję na przykład dwie kobiety po siedemdziesiątce – nie chcą nikogo poza mną, aby przynosić im marihuanę. Mają pieniądze, więc nie mają nic przeciwko zapłaceniu kilku dolców więcej.
Klienci pozostający w domu wydają więcej niż zwykle na trawkę podczas kryzysu koronawirusa, Larry mówi: „Jeden facet, który dzwonił do mnie wcześniej co trzy tygodnie, teraz dzwoni do mnie co 10 dni”.
Konopie indyjskie z Oregonu i Kalifornii zalewają nielegalny rynek Nowego Jorku, a podaż przewyższyła popyt, mówi Jonny, rosyjski sprzedawca z Coney Island, który poprosił o identyfikację tylko po imieniu.
Mimo to widzi ludzi dotkniętych kryzysem koronawirusa, którzy sprzedają marihuanę, aby związać koniec z końcem.
„Wszyscy handlują marihuaną, nawet matki” – mówi Jonny. „Wielu moich klientów prowadzi swoje biznesy na boku”.
Podczas pandemii niektórzy konsumenci, którzy polegają na dostawach do domu, muszą znaleźć nowe sposoby na zdobycie marihuany.
Jedna z przedsiębiorczych firm dostawczych oferowała „zestaw do przetrwania kwarantanny” zawierający dwa ciastka z marihuaną, paczkę żelków THC, jedną ósmą paczki pąków oraz bibułki do zwijania.
Firma korzysta z platformy handlu elektronicznego do przyjmowania zamówień i dostarcza je do Twojej skrzynki pocztowej w ustalonym terminie.